Nakazy i zakazy

Nakazy i zakazy

„Im mizerniejszy poziom duchowy, bezbarwniejsze moralne oblicze, większa troska o własny spokój i wygodę, tym więcej zakazów i nakazów, dyktowanych pozorną troską o dobro dziecka.”
Janusz Korczak

Jak postrzegamy drugą osobą? Kiedy dostrzegamy drugą osobę? Jaka jest nasza intencja w określonych działaniach z innymi? Jaka jest intencja naszej intencji?
Troska o dobro dziecka. Myślę, że w znamienitej większości przypadków to ona kieruje naszym poczynaniem wobec najmłodszych. Jednak – tak jak pisze Korczak za tą troską wcale nie musi stać dobro dziecka. Ta troska może być pokierowana tylko wobec nas samych – wobec naszej wygody, własnego spokoju, własnej osoby. Potrzeba pewnej wrażliwości, aby to dostrzec.

Poświęcenie matki

Jestem mamą i wiem – jak łatwo matkom przychodzi się poświęcić. Poświęcić i całkowicie zatracić. I teraz – oddając siebie całkowicie drugiej osobie, zatracając swoją tożsamość, spychając na margines swoje potrzeby – mnie samej nic dobrego a tego nie przyszło. Naszą wewnętrzną potrzebą i poniekąd – odpowiedzialnością, jest dbanie o siebie. Bo któż zadba o nas lepiej niż my sami? Zatracając siebie wpadamy w pętle poczucia frustracji, gnuśności i pretensji do całego świata. Jedyne co odczuwamy to zmęczenie, niedocenienie, głęboko ukryty smutek.

Nakazy i zakazy
Nakazy i zakazy

Kierując się własną wygodą staramy się dostosować innych do siebie. Staramy się dostosować rzeczywistość pod własne dyktando. I najłatwiej sterować dziećmi – nakazać, zakazać, wymusić, szantażować, podsunąć gotowe rozwiązanie, wyręczyć…

O dzieciach mówi się, że są niczym glina – łatwo dają się formować. Owszem – jesteśmy tu po to, aby je prowadzić, a właściwie wprowadzić w świat. Jednak proces formowania owej gliny to powinien być ich proces. To one powinny odnajdować swoją tożsamość i stawać się. Nie będą mogły tego zaznać, jeśli wrzucimy je w sztywne ramy naszego widzimisię tego, jak osoba powinna wyglądać, zachowywać, działać.

Korczak łączy to z rozwojem duchowym. Jakież to trafne i mądre! Z jednej strony – tak jak wspomniałam: gdy zatracamy siebie, przestajemy siebie rozwijać – nasz rozwój duchowy idzie w kąt. Przestajemy widzieć, przestajemy dostrzegać, nie mamy w sobie odpowiedniej wrażliwości i uważności. Jak wtedy dostrzec – nasze dziecko, a nie tylko nasze wyobrażenie, wizję o nim. Jak dostrzec jego potrzeby? Jak dostrzec jego osobę? Dziecko to nie jest forma przejściowa do dorosłego. To osoba – osoba, która powinniśmy szanować, której zdanie powinniśmy szanować, której wolność do podejmowania decyzji powinniśmy szanować.
Hola, hola – wiem. Zaraz podniosą się głosy, że niebezpieczeństwa, zagrożenia, że zło czyha się za rogiem…

Nakazy i zakazy

Czy w każdym wypadku nasze zakazy i nakazy mają chronić dziecko? A jeżeli chronią – czy przed tym, co faktycznie jest dla niego zagrożeniem?
Wyręczając dziecko – pozornie kierujemy się jego dobrem – bo przecież pomagamy, ułatwiamy, teoretycznie wspieramy. To jednak stoi za tym nasza wygoda – bo to szybciej, czyściej, łatwiej. Czy mamy w sobie tę wrażliwość, aby dostrzec, że dziecko krzywdzimy? Odbieramy mu możliwość spróbowania zrobienia czegoś, poznania, nowego doświadczenia, eksperymentowania, podjęcia decyzji?

Gdy nakazujemy stawiamy siebie w pozycji dowódcy, pana i władcy – a przecież – nie mamy do tego prawa. Dziecko to nie nasza własność. Owszem, mamy obowiązek o nie dbać, ale to nie czyni z nas jego właściciela.

Dzieci mają potrzebę wolności. Bardzo często wyrażają tę potrzebę: „Ja sam!”, „Sama”. Jak ważne jest dla nich pozostawienie im przestrzeni na działanie, na wybieranie wg własnego uznania.

Gdy czegoś dziecku zabraniamy, miejmy w sobie refleksję – co jest tego powodem? Czy ich dobro, czy nasza wygoda? A potem przemyślmy to jeszcze raz. Stawiajmy siebie w takiej samej sytuacji – łatwiej wtedy dostrzec co jest pozorem, a co prawdą.