„Panowanie nad umysłem objawia się nie tylko jego uspokojeniem, ale i zdolnością do skupienia go na wybranym przez nas przedmiocie lub zadaniu”.

Hazrat Inayat Khan

Co definiuje nas – jako ludzi? Dla niektórych to właśnie umysł, zdolność do myślenia, wyciągania wniosków, zapamiętywania i wykorzystania zdobytej wiedzy. Rozwijamy umysł. Poświęcamy godziny, setki, tysiące godzin, by go wzbogacić o nowe wiadomości, by wtłoczyć do niego wiedzę, by umieć więcej. Wszystko po to, by…? Być bardziej ludźmi?

Czy umysł panuje nad nami? Czasami chciałoby się oddać mu we władanie całe nasze życie: aby panował nad tym co robimy, co czujemy, jak myślimy. Zdobywana wiedza daje nam pozorną siłę. Wydawałoby się siłę i umiejętności, aby poradzić sobie ze wszystkim.

Panowanie nad umysłem
Panowanie nad umysłem

Umysł jednak – to tylko nasza część.

Dalaj Lama pisał: „Zbyt dużo energii wkładamy w rozwijanie umysłu, a nie serca.”

Kiedy rozwijamy tylko umysł, pomijamy inne aspekty nas: nasze ciało, nasze serce, naszą duszę. Wszystko postrzegamy przez pryzmat umysłu i tego co nam podsuwa. Myśli gonią, uciekają, podsuwają nam obrazy – nierzadko smutne i złe. Jesteśmy zmęczeni, roztrzęsieni, pełni i puści zarazem.

A przecież: nie jesteśmy swoimi myślami.

Potrzebujemy harmonii. Tylko wtedy nasz umysł zaznaje spokoju. Kiedy rozwijamy równowagę między naszym ciałem, duszą, sercem i umysłem – osiągamy spokój. Tak pożądany spokój umysłu. Nasze myśli zwalniają. Przestają zachowywać się niczym wzburzone fale powodowane przez burzę na morzu. Wszystko cichnie – spoglądamy na świat nie przez pryzmat naszej głowy. Zaczynamy dostrzegać, widzieć, rozumieć. Bez oceniania. Bez nazywania. Bez łatek stereotypów.

Panowanie nad umysłem. Medytujemy. Z każdą medytacją przychodzi większa akceptacja dla tego, co jest.

Panowanie nad umysłem jest niczym praca z narowistym koniem. Początkowo – zdobywamy jego zaufanie. Uspokajamy go. Dopiero potem – ukierunkowujemy jego pracę. To nie przychodzi od razu. To nie przychodzi natychmiast. Może być tak, że już już wydaje się, że coś osiągnęliśmy, a potem jedno zdarzenie wytrąca nas z równowagi. Sprowadza na nasz umysł burzę i myśli znowu, niczym fale zalewają nas smutkiem, gniewem, złością, emocjami wszelkiej maści. Potrzeba czasu, by w pełni zapanować nad umysłem. By nie tylko umieć go uspokoić, nie dać się wytrącać z harmonii i równowagi, ale by ukierunkować go na pracę, którą my dla niego wybierzemy.

Przychodzi mi na myśl przypowieść o góralu. Spotkał go ksiądz. Rozwinęła się rozmowa. „Jak ja się modlę – nie myślę o niczym innym” – przyznał góral. „Wspaniale!, mówi ksiądz – A może mnie podwieziesz na swym wozie i będziesz się w czasie drogi modlił, tak jak umiesz. „Dobrze” – odparł góral. Jadą, góral się modli, nagle przerywa, i pyta: „Ale za tę podwózkę, ksiądz mi zapłaci, nie?”

Ile razy w czasie medytacji – jedna myśl, nas zdekoncentrowała? Jedna myśl pomachała na nas ręką i odpłynęliśmy?

Cierpliwości. Bez pracy, potknięć, bez prób – zmiana nie nastąpi.